popularyzacja języka hebrajskiego - klub kultura i podróże - קפה "עברית" פרוייקט - קידום שפת עֵבֶר - מועדון תרבות ונסיעות
projektuje się na waszych oczach. nie używamy, tak jak w hebrajskim, wielkich liter.
hebrajska kafé projekt. nip 6871333133. tel. +48/798866952 hebrajskakafe@gmail.com | pro publico bono - wspieraj i współpracuj
puszka w banku ing 22 1050 1575 1000 0092 5815 0284 - dziękujemy za wsparcie
rok założenia 2018
stoimy po stronie języka. żebyście się wygadali.
2024 ROK JEHUDY AMICHAJA
w hebrajskiej kafé projekt
amos oz | עמוס עוז
rozmyślania o mowie hebrajskiej | הרהורים על השפה העברית
przełożył z hebrajskiego tomasz korzeniowski
Mowa hebrajska, to moja pełna wstydu, pożądania, żalów i tęsknoty historia miłości. Kocham tę mowę od dzieciństwa. Jej słowa, melodię, kaprysy. Zalecam się do niej aż do śmieszności. Ciągle usiłuję odgadnąć co lubi i co ją złości. Czasami próbowałem się wymądrzać, żeby mnie zaakceptowała. Ale tak naprawdę, ona nie należy do mnie. Nie należy do nikogo. To język piękny i trudny do pisania opowiadań, trudny do naukowych badań i do codziennych rozmów. Najpierw był własnością proroków, a potem, jakby w innym wcieleniu, tanaitów. A po tanaitach nie należał już do nikogo. Choć niezupełnie. Mowa hebrajska pozwalała zbliżyć się innym, wprawdzie nie całym sercem, tylko ot tak, odrobinę – i umykała dalej. Nie należała ani do Bialika, ani do Agnona. Nie należała i zarazem należała. Oddawała się tylko trochę – i uciekała dalej, w inne regiony. Uczę się jej każdego dnia przez całe życie. Nie żebym powtarzał słowa, albo reguły składni, czy prawa wokalizacji, tylko próbuję śledzić i zrozumieć przypadki jej miłości i nienawiści. Ściślej, zrozumieć, czego ona nienawidzi i czego nie może ścierpieć.
Kiedyś napisałem opowiadanie o krzyżowcach. Zacząłem tak:תחילה רגשו הכפרים (Tchila ragszu hakfarim ; Na początku wsie burzyły się). Kropka i nowe zdanie. Potem, w przekładzie angielskim wyszło tak: „It all began with outbreaks of discontent in the villages”(1). Przepadła kamienna twardość hebrajskiego. Angielski początek jest ugnieciony jakby z materiału bardziej miękkiego: drewna, albo gliny. Powiedziałem kiedyś: mowa hebrajska lubi absolutną zwięzłość, bo jej zaranie – jako mowy pisanej – to wykuwanie biblijnych wersetów w kamieniu. I doprasza się kompaktowości. Oszczędności. Inne języki zrodziły się na papirusie. W moim hebrajskim zdaniu pojawia się słowo „ragszu” (2) – a z nim cała orgia odgłosów i pogłosów: [3] Lama ragszu gojim uleumim iehgu reik. [4] Hajam ragasz. [5] Regesz. [6] Hitragszut.
Angielski mógł mi zaproponować „discontent”, „rage”, „rebelliousness”. A tu, język dopełniacza. Bialik napisał – jakby jednym pociągnięciem pędzla – ilmej-nefesz (7). Spróbujmy powiedzieć to po angielsku, rzekł mi kiedyś Szlonski, a ilmej-hanefesz będą też otyli, ociężali, a także wierszokleci. Nasz nowy język hebrajski jest w połowie skałą a w połowie to wędrowne piaski. Przy czym, ta skała nie jest monolitem: są tam warstwy biblijnych „skał pierwotnych”, są miękkie, misznaickie kamienie (8) i jest język modlitwy, a wreszcie nadchodzą związki późniejsze: język pajtanów (9), język poetów Hiszpanii, opowiadań literatury bogobojnej (tj. tworzonej w kręgu ludzi pobożnych, dla których życie wg. przykazań jest całym światem – TK), mendelowy (10), bialikowy, agnonowy. A dalej – wędrowne piaski: eksperymenty „kolokwialne”, strumienie składni z jidisz, rosyjskiego, niemieckiego, angielskiego, i znów – jak w średniowieczu – z arabskiego. Wszystko tam jest.
Niektórzy spośród pisarzy urodzonych w Kraju, próbowali naśladować „język mówiony”. Ich książki pełne są „zeców” (11), „slików” (12), findżanów z czizbatami (13), dżadów (14), eisen-betonu i chewremanów (15), słów, których znaczenia nie znają już moje córki. Piaski powędrowały dalej. „Eisen-beton”, to wyrażenie, jakiego może dzisiaj użyć tylko stary polityk, albo sterany nauczyciel, próbujący schlebiać publiczności, ale wzbudzający jedynie chichot. Język Palmachu brzmi dzisiaj bardziej archaicznie niż język Mendele i Agnona, i bardziej hermetycznie niż język księgi Jeremiasza.
Istnieje przy tym wielka pokusa, by używać nowoczesnych wyrażeń, aromatów świeżych, niczym strumienie wrzącej lawy. Osiemdziesiąt lat temu, w 1893 roku, profesor Klausner – wuj mego ojca – opublikował artykuł w czasopiśmie „Hamelic” pod tytułem „Nowe słowa i poprawna pisownia”. Potem napisał artykuł pod tytułem Sfat ewer – safa chaja (16). Oczywiście wyrażenie sfat ewer już nie istnieje, ale mowa – istnieje, i to istnieje naprawdę, jak spieniony żywioł, żyje życiem burzliwym. Tak jak ona, może żyła tylko angielszczyzna w okresie elżbietańskim, gdy była w stanie wyczyniać niczym szelma brewerie z dzikusem-prawodawcą, jakim był Szekspir. Kto dzisiaj śmiałby wyczyniać takie brewerie w angielskim? Może jakiś szalony i genialny Irlandczyk. Albo Faulkner. Angielszczyzna konwencjonalna to dostojna zrównoważona lady, a hebrajszczyzna współczesna – to jakby szelma napalona. Dzisiaj jest cała z tobą, u twych stóp, gotowa na wszelkie swawole, ucieszona każdą śmiałą nowością, a kiedy przez mgnienie oka jesteś za jej plecami i trochę śmieszny leżysz rozłożony na łopatki, ona rusza ku nowym kochankom. Kim jest dla niej Szlonski (17) i cóż wspólnego z nią mają mądrości Palmachu, i gdzież jest Dawid Awidan, a gdzie ona. Jedynie proroków i tanaitów (19) nie zapomina nigdy, nawet na chwilę. Zdradza ich na drogach z wszystkimi przechodniami i wraca póki co z sezonowymi anglomanami, ale tych z daleka widać wszędzie w tle, jak góry i morze.
W istocie, mamy język pisany i języki mówione. Te, zmieniają się mniej więcej co kilka lat. Języki pisane i „klucze stylu” (klucze w rozumieniu muzycznym) zmieniają się gdzieś tak co dekadę. Wszystkie języki mówione są ubogie i wątłe. Większość ludzi wokół mnie używa czynnie zasobu słownictwa z około tysiącem do tysiąca pięciuset słów, a i tę garstkę uwierają docierające zza morza górnolotne struktury i sezonowy krój. Ludzie znają dwadzieścia tysięcy różnych słów hebrajskich, ale na potrzeby rozmowy czy oświadczenia w telewizji, na potrzeby życia codziennego, używają ledwie kilkuset, które dopełniają zazwyczaj gestami, intonacją, minami i wszelkiego rodzaju „tego”, „taki…”, „no…”, „i tak dalej”. Być może za pomocą zaledwie sześciuset „czynnych” słów da się prowadzić fabrykę, kompanię czołgów, albo politykę zagraniczną. Ale tak nie można się dogadywać. To za mało. Nie można się zalecać, kłócić, wpływać na drugiego, za pomocą tak niewielu słów. I naprawdę nie można też prawidłowo myśleć. Można, co najwyżej, „zamknąć kwestię”, albo „zająć się poważnie sprawą”, czy też „zacząć trochę porządkować”.
Mam nadzieję, że literatura pisana ostatecznie zdoła wzbogacić język mówiony. Koniec końców, granice języka, to kres twego świata i nie będziesz mógł dobrze myśleć o czymś, czego nie zdołasz wyrazić słowami. Szansa wyrażenia kwestii skomplikowanych, spraw delikatnych, to okazja wzbogacenia życia i przeżywania go w rytmie delikatnym i złożonym. Ograniczanie mowy, to jedno z głównych źródeł ogólnego grubiaństwa i dzikości. Czegoś złożonego, powiedziałem, niekoniecznie obfitego. Obfitość słów nie czyni ani złożoności, ani delikatności, ani dokładności. To pochodzi nie z zasobu słownictwa, tylko z zasobu frazeologii.
Hebrajski w ustach Icchaka Rabina jest ubogi, „niewłaściwy”, a poza tym – konkretny i dokładny. Na swój sposób także bogaty. Pomimo nieszczęsnych alofonów i innych uchybień, wyraża się precyzyjnie i bez żadnych pokrętnych, albo ledwie wyczuwalnych, pojęciowych klisz.
Dla porównania, w spotkaniu (nieszczęsnym) kilku poetów i pisarzy z Gołdą Meir w jej domu, uczestniczył także Israel Galili, który powiedział – między innymi – że szanuje pisarzy z natury, szanuje ich za to, że „wśród nich się [jak to powiedział po hebrajsku] temes”. Natychmiast wśród poetów i pisarzy wybuchła gorączkowa szeptanina: Co to jest temes? (Psalm 58, 9: Wg Cylkowa: Jako ślimak rozpływający się niech znika...). Galili chciał powiedzieć, że się rozpływa wśród poetów i pisarzy). I oto, co dziwne, poza tym temes nikt z uczestników nie pamiętał ani słowa z wszystkich górnolotnych i pustych formułek Galiliego (bez błędów językowych, czy składniowych!).
Oprócz języka Galiliego z jednej strony i języka Rabina z drugiej, jest też język Dajana. Być może bardziej fascynujący niż tamte. Pracowałem kiedyś z kilkoma studentami nad tym co się nazywa „sprawdzaniem stylu” jednej z przemów Dajana. Cóż za wspaniały człowiek. Inspiracją do jego najlepszych przemów są cmentarze. W mowach pogrzebowych wznosi się niemal do poziomu poety. Od pogrzebu Roja Rotberga (20) w Nachal-Oz przed operacją synajską, do całkiem nieodległego pogrzebu Arika Regewa (21). Po zbadaniu okazało się, że język Dajana na jakikolwiek temat, zawsze przesiąknięty jest śmiercią: „Porozumienie zawieszenia broni umarło i zostało pogrzebane”. „Idea częściowego uporządkowania wyzionęła ducha”. „Egzystencja palestyńska umarła”. Nie miejsce tu na sprawdzanie, czy owi zmarli Dajana nie żyją naprawdę, ale warto zauważyć radość śmierci, którą język tego człowieka zdradza uszom słuchacza. (Dodajmy do tego jego wykopki pod każdym wzgórzem, magię jaskiń, flirt ze śmiercią, wyrażający się śmiałym galopem ku wszystkim miejscom, gdzie spadają pociski). Wszystko to w silnym powiązaniu z Altermanem (22), z poezją-umarłych-wspinających-się-do-okien-żywych [Kohelet – TK]. Aż po granice obsesji: Magia śmierci oczarowuje Dajana. (Zobacz jego wstęp w specjalnym wydaniu poezji Altermana dla rodzin, które straciły dzieci, jakie ukazało się w okresie zajmowania przez Dajana urzędu ministra bezpieczeństwa: „Śmierć to nie koniec walki, tylko jej kulminacja, to nie zagłada życia, tylko wyrażenie pełni jego sił…”. I dalej: „Nie tylko walka służy ocaleniu, ale taką jest też śmierć jako część walki, walki, która jest radością ocalenia…”). Przez te mroczne słowa wyziera jakaś poetycka romantyczna tęsknota do śmierci, którą przyjąłbym całym sercem od poety albo pisarza, ale wieje grozą, gdy pochodzi od człowieka, który podejmuje decyzje w sprawach życia i śmierci wielu ludzi. To człowiek, który siedzi w sztabie, otoczony sarkofagami, starożytnymi trumnami, otoczony atmosferą Altermana, emanujący zapachem śmierci we wszystkich politycznych przemówieniach. (Jak powiedziałem, nie tu miejsce, by mówić o ich treści). Język Dajana ujawnia fascynującą warstwę duchową, może nie jest wyjątkowy pośród jego rówieśników i w jego pokoleniu (kto jeszcze, prócz poety z jego pokolenia, mógłby napisać – w pierwszej osobie liczby mnogiej – „Oto leżą nasze ciała”? (23). Może straciliśmy w Dajanie autentycznego poetę, wyrażającego przeżycia tych, którzy tu się urodzili i których życie minęło na wojnach i na zawieszeniach broni celem wygłoszenia mowy pogrzebowej. Ale przy sterze i przed deską rozdzielczą rządu nie trzeba mi poetów. Półmrok uczuć, czarny diabelski ogień, sam to trochę znam. I to nie na odległość. Skażeni nim, łączą się, fraternizują. Za układem kierowniczo-hamulcowym chciałbym widzieć nie wizjonera o figuratywnym języku, tylko trzeźwego, światłego, dokładnego i chłodnego pilota. Nie takich, co „słyszą głosy z góry”, i nie „obdarzonych intuicją”.
Kilka lat przed wybuchem Wojny Sześciodniowej, pokazano mi zreprodukowany tajny dokument, w którym między innymi przeczytałem: „Potężne egipskie centra wojskowe na wschodnim Synaju”. Słowo „potężne” [hebr. adirim – TK] ktoś skreślił i zapisał nad nim odręcznie: „bardzo duże” [hebr. gedolim meod – TK]. A ja, niczym ukąszony przez węża, pobiegłem sprawdzać i nie zaznałem spokoju, póki nie wyjaśniłem, czyje to pismo. I okazało się, naturalnie, że to skreślenie i notka naczelnego dowódcy wojsk, Icchaka Rabina. Od tamtego dnia podążam za nim: nie zawsze, nie we wszystkim, ale za jakąś linią podstawową: przymiotnik adirim pochodzi z Biblii. Rabin nie chciał usuwać tego przymiotnika na rzecz jakiegoś sezonowego „izraelizmu”, mógł w to miejsce napisać: „poważne”. Ale on, rozstrzygnął z pewnością bez większego trudu, wybierając styl osobisty, nie „piękny”, ale słuszny, delikatny i trafny.
Teraz jestem oczywiście jedynym w całym kraju, popierającym Icchaka Rabina z powodu jego hebrajskiego stylu.
1974
przekład i przypisy tomasz korzeniowski
-
Wszystko zaczęło się od oznak niezadowolenia w wioskach – w przekładzie z angielskiego Moniki Czerniewskiej. Rebis, 1996.
-
Ragszu - burzyły się, szumiały, robiły wrzawę, huczały – według Słownika hebrajsko-polskiego Miriam Szir (Wolman-Sieraczkowej) i Dawida Szira, Tel Awiw 1958.
-
Dlaczego narody burzyły się, a ludy wrzawę wznosiły daremną. (Ps. 2,1, tłum. TK) Zwrot jehgu reik (wrzawę wznosiły daremną) Biblia Tysiąclecia wyd. 3 oddaje przez: knują daremne zamysły, Czesław Miłosz: knują zamysły daremne, przekład ks. Wujka: wymyślały próżne rzeczy.
-
Morze było wzburzone.
-
Uczucie, ale także: odczucie, wyczucie, poczucie, emocja, szum, poszum, zmysł – Słownik op. cit.
-
Wzruszenie ale także: rozczulenie, rozrzewnienie, poruszenie, podniecenie, wzburzenie, drażliwość – Słownik, op. cit.
-
Skromni (dosłownie: milczący) duchem.
-
Twórców Miszny, pierwszej części Talmudu.
-
Poetów liturgicznych.
-
Mendele Mojcher Sforim (1835-1917), klasyk literatury jidisz i hebrajskiej.
-
Zec (jidisz) – silne uderzenie; hałas.
-
Slik (jidisz) – kryjówka broni w okresie walki podziemnej; znikanie, nieobecność.
-
Findżan (arabski) – metalowe naczynie do kawy ; czizbaty – opowiadania z elementami fikcji i przesady, bujd, powszechnych w języku bojowników Palmachu, paramilitarnej organizacji żydowskiej w Izraelu w okresie mandatu brytyjskiego.
-
Bohaterów, odważnych arabski).
-
Chewreman (jidisz) – dobry, uczynny chłopak, na którym zawsze można polegać.
-
Mowa hebrajska – mowa żywa.
-
Awraham Szlonski (1900-1973), poeta hebrajski, żyjący w Izraelu.
-
Dawid Awidan (1934-1995), poeta hebrajski, żyjący w Izraelu.
-
Tanaici – talmudyści z okresu powstawania Miszny (I w. – 220 r. n.e.). Po nich tekstem zajmowali się amoraici (do końca V w. n.e.), tworząc Gemarę. Obie części składają się na Talmud.
-
Roj Rotberg (1935-1956), żołnierz izraelski zamordowany przez Arabów egipskich, którzy zbeszcześcili jego ciało.
-
Arik Regew (1933-1968), urodzony w Polsce spadochroniarz izraelski, zginął podczas walki w dolinie Jordanu.
-
Natan Alterman (1910-1970), poeta hebrajski, żyjący w Izraelu.
-
Chaim Guri (ur. 1923-2018), poeta hebrajski, żyjący w Izraelu, należący do pokolenia okresu wojny wyzwoleńczej. Cytat z wiersza o wojnie wyzwoleńczej.
Amos Oz: Baor hatchelet ha’aza : ma’amarim wereszimot. – Sifrijat Poalim : Hoca’at hakibuc ha’arci haszomer hacair, 1980.